Rozmowa z prof. Ludwikiem Tomiałojciem, ekologiem, działaczem partii Zieloni.

– Przyglądał się pan pracom posłów nad ustawą, która otwiera drogę dla GMO?

– Bardzo bacznie. Mam ponad 70 lat i sporo widziałem, ale pęd, z jakim ludzkość gna dziś w kierunku autodestrukcji, jest dla mnie szokujący. W latach 90. wydawało mi się, że jest nadzieja na narodziny ekologicznego myślenia w Polsce. Niestety, pó­źniej wszystko się posypało. Zanikła orientacja na dobro wspó­lne, staliśmy się narodem krótkowzrocznych egoistów. Żadne­mu społeczeństwu nie wróży to dobrze.

– Ustawa wprowadzająca GMO nie wzięła się znikąd. Dyskusje trwały wiele lat.

– Po raz pierwszy zetknąłem się z tym tematem kilkanaście lat temu w Stanach Zjednoczonych. Dziwiłem się wówczas, że Amerykanie podchodzą do tej sprawy tak bezkrytycznie. Przyznam, że nie wystarczyło mi wtedy wyobraźni, żeby przewidzieć to, co dzieje się obecnie w Polsce. Ale Polska jest ty­lko dro­bnym elementem u­kładanki. Trwa wielki podbój świata przez kilka koncernów potężniejszych niż wiele państw. Na naszych oczach kładą one rękę na jednej z ostatnich dziedzin życia, która nie została zglobalizowana i przechwycona. Jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć, jak może wyglądać przyszłość rolnictwa w Polsce, polecam zainteresować się Indiami, które dostały już lekcję od wielkich koncernów. Nie bez powodu tysiące małych rolników każdego roku popełnia tam samobójstwo.

– Na czym polega to zagrożenie?

– W całym zamieszaniu o GMO sprawa oddziaływania roślin modyfikowanych na zdrowie jest drugoplanowa. Koncernom chodzi przede wszystkim o to, żeby zmonopolizować handel ziarnem. To jest idea wyeliminowania drobnych rolników (paru miliardow ludzi na naszej planecie!) przez grupę wielkich kontraktatorów, którzy w całości będą kupować ziarno od wielkich koncernów.

– Miał pan okazję przyglądać się temu lobbingowi. Na czym polegały jego mechanizmy?

– Lobbing uprawia się w kuluarach, po cichu i elegancko. Widać go głównie po zachowaniu prawodawców. Wielu rzeczy do pewnego momentu mogliśmy się tylko domyślać. Aż do chwili, gdy wyciekły bardzo ciekawe do­kumenty z Wikileaks, potwie­rdzające te przypuszczenia. Jest w nich jasno sformułowana taktyka odnośnie wymuszenia legalizacji GMO, są nazwiska ludzi zapraszanych do USA. Pośród tych ostatnich znajdujemy wysokich urzędników, bardzo aktywnych w sprawie GMO dzien­nikarzy oraz profesorów, którzy dawno już zarzucili działalność badawczą na rzecz propagowania GMO.

– Dla kogo GMO będzie intratnym biznesem w Polsce?

– Zyskają na nim przede wszystkim właściciele dużych gospodarstw, którzy w stosunkowo niedługim okresie wyprą z rynku mniejszych rolników. Nie mamy dla tych ludzi miejsca w przemyśle, więc aż strach pomyśleć, co się z nimi stanie.

– Ale przecież to pana koledzy z tytułami profesorskimi u­spokajają nas twierdząc, że GMO nie jest zagrożeniem.

– Może dlatego, że sam jestem dzieckiem rolnika, staram się patrzeć nie przez pryzmat naukowych salonów, ale oczami tych, którzy ucierpią na zmianach. Warto zwrócić uwagę, kto kształtuje opinię. Są w tym gronie biologowie molekularni al­bo naukowcy o wąskich, specjalistycznych zainteresowaniach, powiązani z konkretnymi zleceniami. Ze świecą jednak szukać tam ekologów roślin czy gleboznawców. Ci są eliminowani z grup eksperckich. Warto przyjrzeć się, jak wyglądała w 2009 ro­ku próba prze­forsowania u­sta­wy o GMO, którą udało się zastopować. Wówczas opiniowali tę ustawę wyłącznie przedstawiciele nauk biologicznych, którzy byli związani z tworzeniem roślin modyfikowanych! Jak o skutkach uwolnienia do środowiska roślin modyfikowanych może wypowiadać się ktoś, kto całe naukowe życie spędził w laboratorium? Ci naukowi lobbyści nie są zainteresowani naszymi argumentami, nie czytają wyników badań, podważających sensowność wprowadzania GMO. To jest dla mnie porażające, bo tak nie zachowują się uczeni. Tak się zachowują klienci, którzy chcą zdobyć śro­dki na swoją działalność.

Nas, ekologów, dopuszczono do głosu wyłącznie u prezydenta RP. Nawet, gdy zaproszono nas na dyskusję w komisji sejmowej, to w praktyce do tej dyskusji nas nie dopuszczono. Doszło do tego, że moja kartka ze zgłoszeniem ginęła dwukrotnie… Widziałem na własne oczy brutalną walkę, która toczy się o duże pieniądze.

– Można podać wiele przykładów modyfikacji genetycznych, które okazały się korzystne dla człowieka.

– Chciałbym jasno podkreślić. Nie jestem przeciwnikiem manipulacji genetycznych. W wielu przypadkach mogą one przynieść korzystne skutki, na przykład w branży medycznej. Dopóki nad genami eksperymentuje się w laboratoriach, nie ma problemu. Nieodwracalny pro­blem zaczyna się wtedy, gdy u­walnia się w sposób niekontrolowany transgeny do przyrody. Te geny mogą zostać wyeliminowane przez geny dzikie, ale mogą też zdominować i wyprzeć konkurencję. W ten sposób możemy wprowadzić do przyrody patogeny chorobotwórcze. Udowodniono już, że geny ze zmodyfikowanego rzepaku znalazły się w roślinach pokrewnych, np. w kapuście czy rzodkiewce. W tych roślinach może znaleźć się m.in. gen wytwarzający trującą BT. W ten sposób do organizmów ludzkich trafią toksyny, o których ludzie nie mieli pojęcia.

– Rośliny modyfikowane genetycznie zwiększą wydajność, pomogą zwalczyć głód na świecie – argumentują zwolennicy GMO.

– Z racjonalnego punktu widzenia wprowadzania GMO jest nonsensowne. W przypadku roślin modyfikowanych plony wcale nie są lepsze, a wręcz gorsze. Mitem jest również rzekome zmniejszenie zużycia śro­dków chemicznych – jest do­kładnie odwrotnie. O jakiej pomocy dla głodujących mo­wa, skoro GMO doprowadziło do fali bankructw dziesiątki tysięcy ludzi?! Liczba przegranych w tym biznesie jest nieporównywalnie większa od li­czby beneficjentów GMO. Wa­rto zauważyć, że wpuszczamy do Polski GMO w sytuacji, gdy rolnictwo rozwija się bardzo dynamicznie. Eksport rośnie każdego roku o 20 procent, co daje możliwość powstrzymania bezrobocia. Liczba gospodarstw ekologicznych zwię­kszyła się w ciągu dekady 25-krotnie. Nasza żywność jest ceniona za to, że nie ma w niej tyle chemii. Trzeba być szalonym, żeby w takiej sytuacji wpu­szczać na rynek GMO. Jeśli mamy jakiś problem, to dotyczy on nadprodukcji żywności (…).

Jeśli szukasz miejsca na złożenie działalności gospodarczej zerknij na strony tych wirtualnych biur:

Wirtualne Biuro Poznań

Wirtualne Biuro Poznań

Wirtualne Biuro Kraków

Wirtualne Biuro Wrocław

Coworking Poznań

Coworking Poznań

Coworking Kraków

Coworking Wrocław